niedziela, 1 marca 2015

II Ogień

Siedziała właśnie w swoim pokoju, przeglądając z nudów gazetę i nucąc jakąś melodię. Wtem drzwi otworzyły się i do środka wpadł Hidan. 
- Ghule pojawiły się w dzielnicy - poinformował ją - Robimy coś w tej sprawie?
- Oczywiście - podniosła dwie metalowe pałki i wsadziła do przypiętych do paska pochew - Za ghulami zawsze stoi jakiś wampir. Wątpię, aby ktoś nasłał je na te slumsy bez powodu. Przypuszczam, że to o nas musi im chodzić. O Devil's Nest. 
- To chodźmy. Trzeba przedstawić Mary zarys sytuacji.
- Ona właśnie mi o tym powiedziała. Znając życie czy też śmierć wszyscy juz pewnie się zebrali.
Weszli do głównego pomieszczenia. 
- Chyba już wiecie, o co chodzi - powiedziała do zebranych Anastazja - Musimy rozwalić tą hołotę. Hidan, ty odszukasz głównego wampira. Rozpoczniesz walkę z nim, by ocenić, co on potrafi. W miarę możliwości rozprawisz się z nim sam. Jak skończysz, wyślij zieloną flarę. Jeśli będą drobne problemy, powiadom mnie przez wysłanie tej oto niebieskiej flary. Jeżeli zaś sytuacja będzie naprawdę poważna, wystrzel czerwoną flarę. Wtedy wszyscy przemieszczamy się do wskazanego przez ten sygnał miejsca. Jakieś pytania? Żadnych nie ma, super. No to lecimy z tym koksem! - zawołała i wybiegła po schodach na górę (przypominam, że znajdowali się pod ziemią), a za nią reszta. Podzielili się na kilkuosobowe grupki i pobiegli uliczkami slumsów. Hidan zaś oddzielił się od pozostałych i bezszelestnie poszukiwał celu. W pewnym momencie okazało się, że trzeba będzie się przedrzeć przez ghule.
- No cóż, jednak trochę się pobawię! - zawołał i rzucił się na nie szastając kosą na prawo i lewo.
Jaka szkoda, że te zombiaki nie potrafią wrzeszczeć i kwiczeć z bólu. Dobra, to lecę dalej, robota czeka. 
Główny wampir nie okazał się groźnym przeciwnikiem. Białowłosy rozprawił się z nim bez problemów. Wystarczyło jedynie użyć rytuału do odebrania wrogowi wzroku, by go oślepić i wykończyć. To było zdecydowanie zbyt proste. Przypomniało mu się, że musi dać sygnał o powodzeniu misji. Wystrzelił więc niebieską flarę. 

***

W tym samym czasie Anastazja i Mary walczyły wciąż z ghulami. Dlatego zaskoczył je wysłany przez Hidana sygnał. Skoro białowłosy wykonał zadanie, to "zombiaki" powinny zniknąć. A one jak były, tak były nadal. I najwyraźniej nie zamierzały znikać. Ana wystrzeliła flarę o tym samym kolorze dając Hidanowi znać, by do nich dołączyć. 
- Coś się stało? - spytał, jak tylko się pojawił.
- Nie widzisz? Problem nadal się nie rozwiązał. Trzeba będzie załatwić wszystkie ghule, a potem się zastanowimy nad tym, co się stało. 
- A czy ktoś sprawdził, czy jacyś ludzie nie zostali przypadkiem zjedzeni?
- Nie, nie uważam, żeby to było konieczne. A co?
- Może jednak?
- Dobra, pójdę zajrzeć do tych całych braci, co do nas kiedyś zawitali. Jak im tam było? Acha, Valentine.
No cóż, pomyślał Hidan, przynajmniej nie wykazuje już totalnie całkowitej obojętności na te sprawy. Nie, żebym specjalnie lubił ludzi, ale ja kiedyś byłem człowiekiem. Ana to co innego. Ona była wampirem od urodzenia i z pewnych powodów myśli o ludziach na swój własny sposób.
Tymczasem czarnowłosa unicestwiała kolejne ghule. Żaden z nich nie mógł uchronić się przed jej dwoma katanami. Były to tak naprawdę te metalowe pałki, które wcześniej wzięła ze sobą. Potrafiła tworzyć z nich dowolną broń, ale katany lubiła najbardziej. Nagle wyczuła zapach dymu.
Coś się pali. Niedobrze. To chyba przez ghule. Nieważne, trzeba się zorientować, skąd to dochodzi. Chwila chwila... Oj niedobrze...


***

Próbowali nie panikować. Na szczęście jakoś im to wychodziło. Zdążyli się już przyzwyczaić, że nie zawsze jest lekko, więc teraz starali się skupić myśli nie na otaczającym ich ogniu i dziwnych stworach, ale na wymyśleniu sposobu wyjścia z tej sytuacji. Yan postanowił zrobić użytek z prezentu od Anastazji i ostrzelał ghule stojące im na drodze. Dzięki temu jakoś udało im się przejść, jednak drogę zagrodził im tym razem ogień. Teraz już nie było żadnego wyjścia z tych kłopotów. Te dziwne story jakimś cudem przeszły przez płomienie. Gorzej już chyba być nie mogło. 
I wtedy coś przemknęło tuż nad nimi. Chwila, to jakaś dziewczyna? Co ona tu robi? Rety, to nie może być ona...
- A jednak to ja - powiedziała Anastazja odwracając się do braci. 
Czyta w myślach czy jak?
- Nie czytam w myślach, ale patrząc na twarz potrafię skumać, o co chodzi. To naprawdę proste, serio - uśmiechnęła się - Postarajcie się nie zwracać na siebie ich uwagi. Ja się nimi zajmę.
Yan obserwował ją z zainteresowaniem. Wzbiła się w powietrze, a potem zleciała z niesamowitą szybkością na ghule, po czym zaczęła siekać je swoimi katanami. Czasem osiągała taką prędkość, że ledwo można było ją dostrzec, bardziej przypominała wtedy morderczą iskrę przeskakującą z miejsca na miejsce. Nie miała żadnej litości dla ghuli. Ktoś inny może uznałby ją za przerażającą, ale Yan uważał to widowisko za piękne. Nie pamiętał, kiedy ostatnio coś wywarło na nim aż takie wrażenie. 


***

Po chwili problem "zombiaków" został rozwiązany. Pozostał jeszcze ogień. Środków do gaszenia nigdzie nie było, a jedyna droga ucieczki prowadziła przez ścianę płomieni. Nagle do głowy przyszedł jej jeden pomysł. To jest cholernie ryzykowne, pomyślała. W dodatku nie wiem, czy wampiry są ognioodporne... czy ja jestem ognioodporna. Trudno. To jedyne rozwiązanie, jakie udało mi się wymyślić. 
Bez wahania złapała Valetine'ów i ukryła ich pod połami swojego płaszcza.
- Uważajcie na noże - powiedziała tylko.
Nie wiedzieli, czy chodziło jej o to, czy mają się nie pokaleczyć, czy że mają nie uszkodzić ostrzy. Jednak Anastazja pomagała im już kolejny raz, więc postanowili jej zaufać.
Wskoczyła w ogień. Nie zważała na płomienie, w głowie miała tylko jedną myśl: biec naprzód. Nie czuła gorąca ani pieczenia. Była niczym w transie. 
I gdy już dobiegała do końca obszaru ogarniętego pożarem, trans został niespodziewanie przerwany przez ciężką belkę, która na nią spadła. W ostatniej chwili wyrzuciła obu Yan'a i Luke'a do przodu na jakieś dwadzieścia metrów dalej. Akurat, by trafili na bezpieczne miejsce. Potem spróbowała się wydostać. Co jest? Powinnam być w stanie to odrzucić, to draństwo jest aż tak ciężkie? 
Wtem dostrzegła postać zbliżającą się w jej stronę. Nie, dwie postacie. Ghule? Nie, to nie ghule. O nie. Yan? Luke? Porąbało was? Mi się nie powinno nic stać, ale wy jesteście zwykłymi ludźmi! 
Chciała to wykrzyczeć, ale głos uwiązł jej w gardle. Belka niespodziewanie, z trudem zaczęła się podnosić. Podnieśli ją i zabrali na nieogarnięty ogniem teren. 
Później ktoś  ugasił ogień, który zajął ich ubrania. Anastazja skupiła się na regeneracji, by jak najszybciej dojść do siebie. 
- Widzisz, Luke? Mówiłem, że się uda! - roześmiał się Yan. Wtem jego zapał zanikł. Upadł na ziemię. Okazało się, że był strasznie poparzony. Z jego bratem nie było lepiej. 
- Debile, co wam przyszło do głowy, żeby tam jeszcze włazić?! - krzyknęła poirytowana Anastazja, po czym zawołała do stojącej obok Mary - Mary, muszę TO zrobić!
- Jesteś pewna?
- Przy takich obrażeniach tylko TO im może pomóc - podeszła do Yan'a - Już. Możesz zjąć się drugim?
- Dobra.
Następnej nocy bracia Valentine należeli już do Devil's Nest.


***

- Hej Ana, dasz może mały koncercik? - zawołał do niej Hidan. 
- Daj mi chwilkę, dobra. Zaraz będę mogła.
Podeszła do Yan'a.
- Wy to na serio jesteście porąbani. Po kiego grzyba po mnie poszliście?
- No to był w zasadzie mój pomysł...
- Brata chcesz odciążyć? I tak musiał być równie porąbany, żeby się na to zgodzić - zaśmiała się. 
- Nie, bo chodzi mi o to, że ty tak nam ciągle pomagałaś bez powodu, to my też ci możemy pomóc bez logicznej przyczyny.
- Nic dziwnego, większość rzeczy, które robicie nie ma logicznej przyczyny.
- Oj tam oj tam. Dalej, chcieli chyba coś od ciebie. 
- Acha, dobra.
Wzięła gitarę i podeszła do podestu z mikrofonem.
- To co na dzisiaj? O, już wiem. Może być "I see fire"?
- Czemu nie? - odpowiedział ktoś - Pasuje do okazji.
Wzbudziło to głośny śmiech u wszystkich przebywających tam osób. Anastazja uciszyła ich.
- Super, no to zaczynam.
Niektórzy dobrali się w pary i zaczęli tańczyć. A po sali niósł się śpiew.

If this is to end in fire 
 Then we all should burn together 
Watch the flames climb high into the night... 



*********************************************************************************

No, w końcu udało mi się ukończyć ten rozdział. Przypominam tylko, że niektóre fakty w tym opowiadaniu różnią się od tych z anime i OVA. A Devil's Nest jest nazwą zapożyczoną z Fullmetal Alchemist/Fullmetal Alchemist Brotherhood.
Wstawiam tu link do filmiku z "I see fire" (video z Gry o Tron) ;)


Tradycyjnie zachęcam do komentowania ;)

3 komentarze:

  1. Bardzo fajny pomysł :) Zapraszam :D http://dusia135.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobry pomysł na pisanie takiego błoga. :)
    Na pewno się nie obrazisz, jeśli zostanę na stałe :*
    PS. Twój blog już.tkwii w polecanych u mnie ;) (http://kodlyokolive.pl/)

    Czekam na nexta i zamykam drzwi, by tzn. ,,zombiaki'' nie wparowaly mi do pokoju :) Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoczko, dzięki! Postaram się niedługo dokończyć nexta ;) Pozdro ;)

      Usuń